Mania w końcu wyzdrowiała :-). Po męczącym katarze ani śladu, wróciła nasza radosna, tryskająca energią i zawsze uśmiechnięta córcia :-).
I chyba nie tylko ja tak myślę...
Na osiedlu mamy mały plac zabaw i odkąd Mani zaczęło się podobać bujanie, zjeżdżanie, itp., chodzimy na ten placyk codziennie. Obok jest sporo wolnej przestrzeni i tam chłopcy z osiedla kopią sobie w piłkę. Do rzeczy: jednego z nich, dwunastolatka, już jakieś dwa tygodnie zauroczyła nasza Mania.
Dosłownie!
Zauroczyła ;-)
Młody, nazywany przez Manię "kujeka" (kolega), jak tylko ją widzi to rzuca wszystko (tak, tak - piłkę, kolegów), biegnie na plac zabaw z krzykiem "Oooo... moja najlepsza koleżanka!!!" I dają sobie zaraz cześć, "żółwika", Kolega buja Manię na huśtawce, łapie gdy ta zjeżdża ze zjeżdżalni, wygłupia się z nią, rozśmiesza. Nie interesują go w tym czasie koledzy. A Mania go uwielbia :-) jest obecny w każdej naszej "rozmowie" w domu :-)
Przykład:
- Maniu gdzie dziś byłaś?
- Babaw
- Na placu zabaw?
- Kujeka
- Kolega też był?
- .....
I tak jest codziennie i małe znaczenie ma czy ten kolega akurat był dziś na placu zabaw czy nie :-)